Najważniejsze wideo w ezd24

Przecięte przewody hamulcowe i paliwowe, przebite opony - akt wandalizmu przy polityczna walka? Samochód z banerem kandydatki PiS zdewastowany, policja szuka winnych

Przecięte przewody hamulcowe i paliwowe, przebite opony - akt wandalizmu przy polityczna walka? Samochód z banerem kandydatki PiS zdewastowany, policja szuka winnych

Skończyło się na odholowaniu, ale aż trudno sobie wyobrazić jaki rozmiar mogłaby mieć sprawa, gdyby samochód ruszył na drogę. W Zduńskiej Woli w miniony piątek doszło do szokującego zdarzenia. Nieznany sprawca bądź sprawcy uszkodzili dostawczy samochód przebijając w nim nie tylko opony, ale także przecinając przewody hamulcowe i paliwowe. Idiotyczny akt wandalizmu czy polityczna walka poniżej pasa? Uszkodzony pojazd miał bowiem na sobie baner z kandydatką do Rady Powiatu z Prawa i Sprawiedliwości. Sprawę już bada zduńskowolska policja. 

Uszkodzony samochód należy do syna kandydatki. To właśnie pan Jacek, w piątkowy, wczesny poranek osobiście zaparkował samochód na publicznym parkingu. 

- Rano około 5.30 zaparkowałem samochód na jednym miejscu, na publicznym parkingu przy miejskim targowisku od strony ulica Mickiewicz, poszedłem do domu. Niespełna dwie godziny później, przed 7.00 przyjechałem jeszcze sprawdzić czy wszystko jest w porządku i odrazu zobaczyłem, że pojazd ma przebite dwa koła - relacjonuje Pan Jacek. 

Zszokowany tym co zobaczył natychmiast zaczął rozpytywać ludzi w najbliższej okolicy, czy ktoś coś widział, czy ktoś się kręcił. Wszyscy jednogłośnie mówili, że nie mają pojęcia co się tutaj działo. Pań Jacek wezwał na miejsce partol zduńskowolskiej Policji. 

Samochód oczywiście trzeba było odholować, ale szybko też jasnym się stało, że dwa przebite koła to tak naprawdę początek i to o wiele poważniejszych uszkodzeń. 

- Zostały przecięte przewody hamulcowe plus jeszcze zagięte, więc ktoś ewidentnie celowo działał, wiedział co robi. Wszystkie przewody paliwowe również zostały uszkodzone. Dobrze, że samochód nie wyjechał na drogę i, że nic nikomu się nie stało. Dobrze, że zauważyłem, że coś kapie pod autem, jakby ktoś dobrze wyłamał te przewody hamulcowe, to bym w ogóle nie wiedział, że nie mam hamulców. A co by się stało, gdyby zupełnie nieświadomy wyjechał na drogę? - pyta retorycznie Pan Jace nie kryjąc ogromnego zdenerwowania. Jechałbym, ktoś przechodziłby przez pasy, ja bym chciał zahamować, to po prostu zmiótłbym ludzi, bo samochód waży 2 tony, za nim się zatrzyma, nawet przy sprawach hamulcach potrzebuje kilka metrów... - rozkłada ręce właściciel uszkodzonego pojazdu.

Ciąg artykułu dalszy poniżej

Zduńskowolscy policjanci, którzy przejechali na miejsce wezwania przeprowadzili niezbędne oględziny i działają.

- Potwierdzam, doszło do uszkodzenia pojazdu. Na chwilę obecną ja nie mam takiej informacji, by sprawa była związana z umieszczeniem na samochodzie baneru. Natomiast trwają czynności wykrywcze zmierzające do ustalenia sprawcy czy sprawców tego przestępstwa. Ustalani są świadkowie, zabezpieczany jest materiał wideo z miejskiego monitoringu - przekazuje nam mł. asp. Paulina Matysiak z KPP Zduńska Wola.

Jak dodaje policjantka za uszkodzenie mienia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności, ale sprawa ma też drugie dno... Bo straty materialne, to może być najmniejszy kłopot dla sprawcy bądź sprawców tego czynu.

- Zostało przyjęte zawiadomienie z uwzględnieniem narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi Matysiak i dodaje: - Prowadzone jest postępowanie, jest nam potrzeba czasu, by wszystkie informacje zweryfikować, przejrzeć monitoring przesłuchać świadków.

Pan Jacek swoje straty bardzo wstępnie oszacował na około 4 tys. zł - to koszt uszkodzonych opon, jak mówi pokrzywdzony praktycznie nowych.

- Rozumiem jakbym stanął na dwóch miejscach, to ktoś mógł w nerwach przebić koła, ale stanąłem na jednym miejscu i na publicznym parkingu dostępnym dla każdego. Wcześniej, przez kilka dni samochód stał na parkingu na pl. Wolności i nic się nie działo. Nie mam podejrzeń kto mógł się tego dopuścić, ale podobno sprawcę widać na monitoringu. Tych nagrań nie widziałem jeszcze, więc ciężko cokolwiek wyrokować - podsumowuje Pan Jacek.